Na całym świecie u wybranych osób ni stąd ni zowąd pojawiają się nietypowe znaki na ciele, gdzie większość wygląda tak jakby w danym miejscu na skórze odciśnięty został święty dla rdzennych amerykanów symbol ‘Medicine Wheel‘. Z reguły “znaki” te znikają w odstępie tygodnia nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Nie wiadomo jak powstają.
‘Medicine Wheel’ reprezentuje nieprzerwany cykl życia i śmierci.
Przynajmniej dwa takie przypadki “znaków na ciele” badać miał węgierski psychiatra i naukowiec Ede Frecska – wówczas u nieznających się nawzajem osób nagle pojawiły się na ich skórze bliźniaczo podobne wzory. O tej sprawie można było się dowiedzieć z Expressu Bydgoskiego. W artykule zatytułowanym “Naznaczeni przez istoty z innych planet?” jego autor w 2011 roku opisywał to tak:
W połowie czerwca tego roku [2011 r. – przyp. red.] na portalach internetowych zajmujących się zjawiskami paranormalnymi opublikowano wyniki badań Ede Frecska, psychiatry, który zajmuje się także niewyjaśnionymi zjawiskami. Frecska ustalił, że u dwóch nieznających się osób oddzielonych tysiącami kilometrów pojawiły się niezwykłe i podobne znaki na skórze
I wedle tego co podaje Express Bydgoski to rzekomo węgierskiemu psychiatrze udało się dotrzeć do wspomnianych wyżej osób. Jedna osoba pochodziła z Brazylii – znak na jej ciele pojawił się w 2008 r. oraz był widoczny przez następne 6 dni. Druga osoba natomiast zamieszkiwała Stany Zjednoczone – u niej znak stał się widoczny w 2006 r. i nie znikał przez kolejne 4 miesiące. I to co ich łączy, poza samymi znakami, to jest to, że oboje nie byli w stanie wytłumaczyć w jaki sposób te znaki pojawiły się u nich na ciele.
Frecska próbował na ten temat zasięgnąć opinii innych lekarzy, jednakże żaden z jego kolegów nie potrafił wyjaśnić czym ów znaki mogą być (choć m. in. sprawę próbowano tłumaczyć alergiczną reakcją na jakąś metalową część ubioru).
Ph.D. Ede Frecska – węgierski naukowiec, autor wielu książek i publikacji, w tym współautor pozycji “Inner Paths to Outer Space: Journeys to Alien Worlds”. Jest zrzeszony w organizacji Wasiwaska i skupia się na badaniu roślin psychointegracyjnych.
Czym w takim razie są te znaki i co one oznaczają? Czy odpowiadać za nie może choroba skóry zwana dermografią? W skrajnych przypadkach ludzie dotknięci tą przypadłością potrafią malować na swoim ciele wymyślne wzory posługując się wyłącznie “swoimi palcami.”
Co ciekawe jednak, to zaczytując się w piśmiennictwie medycznym dowiemy się względem dermografii czegoś bardzo niezwykłego, a mianowicie tego, że “podłoża pierwszego z epizodów dermografizmu doszukiwać się można we wstrząsie natury psychicznej, np. w jakimś traumatycznym przeżyciu chorego.” No i nawiązując do tego ostatniego zdania — to czy jest możliwym aby takiego “traumatycznego przeżycia” ktoś doświadczył w poprzednim wcieleniu, a czego następstwem są dzisiaj samoistnie pojawiające znaki na ciele? [w serwisie thecontact.org uznajemy reinkarnację za coś równie oczywistego jak to, że składem powietrza jest tlen – przyp. red.]
Punktem odniesienia mogą być badania prowadzone przez Ian Stevensona. Ten kanadyjski profesor psychiatrii, badając przypadki wspomnień dzieci pod kątem konceptu reinkarnacji, odkrywał liczne fizyczne zależności pomiędzy zmarłymi a dziećmi uważającymi, że są ich kolejnym wcieleniem – a dokładniej to dzieci od urodzenia posiadały na skórze znamiona w tym miejscu, gdzie np. w poprzednim wcieleniu została im zadana śmiertelna rana.
Ale jakież to “traumatyczne przeżycie” z poprzedniego wcielenia mogłoby zaowocować pojawianiem się u całej rzeszy ludzi tak regularnych i podobnych do siebie znaków na ciele? Możemy głównie domniemywać. Tak jednak istnieją pewne przesłanki sugerujące, że odpowiedzi należałoby szukać w … opisach Atlantydy spisanych piórem przez samego Platona!
Przypomnijmy tylko, że Atlantyda miała być kontynentem na której zamieszkiwała wysoko rozwinięta cywilizacja, a później wskutek serii kataklizmów cały obszar został zatopiony pod morską wodą.
W każdym razie na tę okoliczność posłużmy się samym obrazem. Otóż na podstawie opisu Platona w taki oto sposób artyści wizualizują kluczowy punkt Atlantydy:
A teraz do powyższej wizualizacji dołączmy jeden z tytułowych znaków na ciele:
Aczkolwiek to, że podobieństwo jest zauważalne, to jeszcze o niczym nie musi świadczyć! Choć w zupełności wystarcza, by puścić wodze fantazji.
Bo czy to mogłoby oznaczać, że osoby zamieszkujące dawną Atlantydę – we wcześniejszych wcieleniach – narodzili się ponownie w dzisiejszych czasach, a znaki na ciele są czymś co powstaje na skutek tamtych … “traumatycznych przeżyć”?
By nie być gołosłownym, to bodajże przecież Shirley MacLaine uważała, że w jednym z poprzednich wcieleń zamieszkiwała Atlantydę i widziała na własne oczy jak dokonuje się jej zniszczenie (podczas sesji hydroterapii ujrzała to w swej wizji).
Shirley MacLaine jest amerykańską aktorką. W 1983 roku została wyróżniona nagrodą Oscara za rolę w filmie “Terms of Endearment”.
Ale nie ona jedna takie rzeczy twierdzi, bo takich spowiedzi jest więcej! Lecz to również nie znaczy, że u wszystkich “odrodzonych Atlantydów” pojawiają się znaki na ciele – bynajmniej nie należy tego traktować jako ich znaku rozpoznawczego!
Mimo to, potencjalnie, u niektórych tych dusz to doświadczenie własnej śmierci — wskutek zapadającej się pod wodę Atlantydy — “odcisnęło” takie piętno, że być może… jest ono widoczne po dzień dzisiejszy.
źródła: expressbydgoski.pl, doktori.hu, turystyka.wp.pl, poradnikzdrowie.pl, ufologie-paranormal.org, silverland.info, washingtonpost.com, nautilus.org.pl, przekroj.pl, pl.wikipedia.org
A może ten znak to jest jakiś wzór strukturalny związku chemicznego? Więcej tutaj: https://thecontact.org/main/?p=4550
Zaloguj się, aby zgłosić ten komentarz